poniedziałek, 6 kwietnia 2020

"Krzysztof Ziemiec: wszystko jest po coś" recenzja książki, będąca zapisem rozmowy Miry Suchodolskiej z Krzysztofem Ziemcem. Bytom: Wydawnictwo Niecałe, 2012


Dziś chciałabym zaprezentować książkę autorstwa Miry Suchodolskiej, napisanej w formie wywiadu ze znanym polskim dziennikarzem Krzysztofem Ziemcem "Wszystko jest po coś". Dziennikarz w 2008 roku uległ ciężkiemu wypadkowi, w wyniku oblania się, wynoszoną w garnku, z mieszkania, płonącą parafiną, uległ ciężkiemu poparzeniu. Książka rozpoczyna się od opowiedzenia, jak doszło do wypadku, a następnie prowadzi czytającego przez cały późniejszy okres: ratowania życia, potwornego bólu przy tak rozległym poparzeniu powierzchni ciała, rekonwalescencji pana Krzysztofa, zmagania się z cierpieniem, słabościami, strachem o bliskich, samotnością, bo tak naprawdę, to mimo pomocy służby zdrowia i rodziny, każdy człowiek w takich chwilach musi radzić sobie sam. 

W komentarzu do książki pan Krzysztof Ziemiec pisze, co dało mu siłę do walki. A więc przede wszystkim wiara, bez której, jak mówi, nie widziałby  tej walce sensu. Dom rodzinny, wychowanie, bliscy, którzy byli przy nim w najtrudniejszych chwilach. Dziennikarz mówi: "wszystko jest po coś". W jego przypadku, jak twierdzi po to, by dać innym świadectwo. W jego walce była wiara w sens, w to, że (jako człowiek wierzący), dostał "z góry" nową listę zadań do zrobienia. Ale, oczywiście, to wszystko nie stało się z dnia na dzień, to był proces dojrzewania, wielu przemyśleń, wewnętrznych rachunków i rozliczeń.

Jako osoba, która wygrała tak trudną walkę, nie tylko o życie, stał się wzorem dla innych i uhonorowany został wieloma nagrodami. M. in. w 2012 r. odebrał Order Ecce Homo (z łac. "Oto człowiek"; polskie odznaczenie, których postępowanie dowodzi prawdziwości słów: "Człowiek, to brzmi dumnie".

Polecam tę książkę na obecne, trudne dla nas czasy, bo "wszystko jest po coś". Nie wierzymy? Ale może jednak? Może ten, tak strasznie ciężki czas choroby i strachu, możemy spożytkować: może na małe radości (dostrzeżenie budzącej się do życia przyrody, na razie z okien lub balkonów :), zatrzymanie się w ciągłym pędzie po rzeczy, które w chwili obecnej do niczego nie są nam potrzebne, przeczytanie zaległych książek, napisanie zaległych listów, pogodzenie się z tymi, z którymi się pokłóciliśmy. A może po to, by zobaczyć starszych lub samotnych ludzi w sąsiedztwie, którzy nie potrafią poradzić sobie teraz sami?

Pamiętajmy: Wszystko jest po coś.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz