piątek, 17 kwietnia 2020

Recenzja serii "Biuro detektywistyczne Lassego i Mai" autorstwa Martina Widmarka i Heleny Willis.



  Dziś polecam serię przezabawnych i wciągających kryminałów dla dzieci.
Maja i Lasse, czyli główni bohaterowie cyklu książeczek chodzą do jednej klasy w miasteczku Valleby w Szwecji. Dzieciaki uwielbiają rozwiązywać zagadki jakie stawia na ich drodze życie, prowadzą nawet małe biuro detektywistyczne.
Duże litery, ciekawe ilustracje i świetne przygody głównych bohaterów, wszystko to powoduje, że czyta się tą książkę lekko i przyjemnie.
Każde dziecko zachęcam do czytania.
Źródło własne

piątek, 10 kwietnia 2020

Pisanki, kolorowanki dla dzieci i dorosłych


Wiedza, jaką sami posiadamy i jaką podsuwa nam nauka, zwłaszcza psychologia, to twierdzenie, że nie możemy się tylko smucić, martwić i dopuszczać do siebie tylko trudnych emocji. Świat przeżywa trudny czas, ale mamy Święta Wielkanocne i mimo, że w tym roku przeżywane bardziej w odosobnieniu, ale podarujmy sobie chwilę odstresowania i radości. A tę radość możemy znaleźć np. w malowaniu pisanek. Wraca też moda na kolorowanki dla dzieci, ale też - uwaga - dla dorosłych! Mają one podobne działanie, jak robótki ręczne - odstresowują, wymagają skupienia na wykonywanej czynności, uczą cierpliwości. Trzeba odpowiednio dopasować kolory, starać się nie kolorować poza linią, po pewnym czasie można zapomnieć o całym świecie! Tak samo z kolorowaniem pisanek. A więc kolorujemy! Im bardziej kolorowo, barwnie, tym lepiej! Zobaczmy za okno, inspirujmy się rozkwitającą przyrodą. Przyroda, we wszystkich swoich odcieniach potrafi podsunąć różne próby miksowania kolorów.

Zobaczycie, że wyciszą nas one i nie będą stratą czasu!

Źródło własne
Pracownicy Filii Szczakowa życzą wszystkim swoim czytelnikom zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych!

choć tym razem


#Zostań w domu

10. ROCZNICA KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ. W MILCZENIU - REPORTAŻ EWY EWART.


Dziś, wierni kościoła katolickiego przeżywają drugi dzień Triduum Paschalnego.  W tym roku ten dzień łączy się z inną ważną dla Polaków rocznicą - 10. rocznicą katastrofy smoleńskiej, największą tragedią w powojennej historii Polski.

W związku z tą rocznicą zapraszam wszystkich chętnych do obejrzenia dokumentu, zrealizowanego przez znakomitą dziennikarkę, producentką filmów dokumentalnych, które też reżyseruje, Ewę Ewart. 

„W milczeniu"
Dokument z 2011 r., który pokazuje wspomnienia bliskich, którzy stracili kogoś ze swojej rodziny w katastrofie smoleńskiej. Film opowiada o przeżyciach ludzi, którzy dotąd byli z boku, nie włączali się do publicznych dyskusji. Można uznać, że to właśnie oni są bohaterami reportażu. Tych, co zginęli, poznajemy teraz od strony wspomnień najbliższych.
Poniżej link do strony z dokumentem:



Inne dokumenty tej znakomitej reportażystki:


Ucieczka z państwa islamskiego



Wojna i gry



Koronawirusw Wuhan. Zamknięte miasto



Berlusconi. Polityk czy showmen
https://www.cda.pl/video/931746ee


Zdobyć miasto - 1944



Długie ramię ISIS. Terror w Europie




Współczesne cyborgi



Ewa Ewart jest córką równie znakomitej, zmarłej już niestety dziennikarki Barbary Grębeckiej, dziennikarki Polskiego Radia, która tworzyła głównie reportaże o najnowszej historii Polski. Wychowana w takim domu, Ewa Ewart, niejako w naturalny sposób przejęła pasję do opisywania trudnych historii i spraw, ujmowania jej w ramy filmów dokumentalnych. Od ponad 20 lat należy do grona najbardziej uznanych dziennikarzy telewizji BBC. Swoja pracę traktuje jak misję i służbę. Dociera tam, gdzie innym się nie udało. Tematyka jej reportaży jest ekstremalnie trudna, niebezpieczna i kontrowersyjna, ale ona sama nie komentuje, pozwala widom oceniać fakty samodzielnie. Kiedy obserwuje się ją w wywiadach, nie chce się wierzyć, że ta wciąż piękna, drobna, elegancko ubrana kobieta, za nic ma wszystkie atrybuty elegancji i luksusu. Film "Klątwa obfitości", to dwa lata realizacji, w warunkach tropikalnych deszczów puszczy amazońskiej.

Wielokrotnie nagradzana, jej film "Dzieci Biesłanu", zrealizowany w 2005 r. został nominowany do nagrody EMMY w dwóch kategoriach. Ewa Ewart, oprócz reportaży, jest autorką książki "Widziałam", które jest dostępna także w formie e-booka.



środa, 8 kwietnia 2020

Biblioteka Raczyńskich. Historia życia ambasadora hrabiego Edwarda Raczyńskiego.


Kiedy myślimy o największych polskich bibliotekach, takich znanych, z tradycjami, to wśród nich na pewno wielu wymieni Bibliotekę Raczyńskich w Poznaniu. Ci, którzy widzieli gmach biblioteki,  choćby na zdjęciach, być może z czymś jego fasadę kojarzą. Otóż front gmachu był wzorowany na wschodniej fasadzie paryskiego Luwru.

Sam zamysł biblioteki, jednej z najstarszych, istniejących dziś bibliotek w Polsce, mających charakter publiczny, powstał w głowie jej fundatora Edwarda Raczyńskiego. Od samego początku jej istnienia, a był to rok 1829, wolą Edwarda Raczyńskiego było, by "w czytelni, która w tejże będzie urządzoną, każdy, bez różnicy osób w dniach i godzinach oznaczonych miał prawo z niej korzystać" (fragment statutu). Zaczątek, tej ogromnej dziś książnicy, stanowiły zbiory rodzinne; później rozrastały się one o cenne rękopisy czy inne perełki, bądź to zakupywane przez właścicieli, śledzących ówczesny, dziś nazwalibyśmy to, "rynek książki", bądź też otrzymywane w formie darów. Bibliotekę, która, przypomnijmy raz jeszcze, miała publiczny charakter, wzbogaciły np. zbiory wielkich Polaków, zmuszonych udać się na emigrację (np. Juliana Ursyna Niemcewicza). Część prywatnej biblioteki Niemcewicza (historyczne materiały źródłowe, atlasy, starodruki, manuskrypty) zakupiła dla biblioteki żona fundatora, Konstancja Raczyńska.

Biblioteka posiada również takie unikaty, jak: XIII-wieczny rękopis na pergaminie z klasztoru cystersów w Paradyżu, list króla Zygmunta Augusta do kanclerza wielkiego litewskiego Mikołaja Radziwiłła z 1517 r. czy egzemplarz kancjonału husyckiego z 1541 r., który został wydrukowany w Pradze u Jana Roha. Niezwykle cenne są XV i XVII-wieczne atlasy. W Bibliotece znajduje się tez Archiwum Książki Dziecięcej.

Biblioteka przeszła bardzo burzliwe dzieje. W styczniu 1945 roku gmach biblioteki uległ zniszczeniu (spłonął) w trakcie walk o Poznań, a wraz z nim ogromny, przebogaty księgozbiór. Ciekawostkę stanowi fakt, że w 1943 r. ok. 17 tys. zbiorów specjalnych zostało wywiezionych do majątku Obrzycko pod Poznaniem i tę część zbiorów uratowali Raczyńscy z tzw. linii kurlandzkiej (zniemczonej). Tylko oni mogli wówczas być partnerem do rozmów z Niemcami i majątek ich, uważanych za "swoich", nie był plądrowany i niszczony. Stąd zbiory ocalały i później wróciły do poznańskiej siedziby.

Tyle słowem wstępu o historii Biblioteki Raczyńskich, to naprawdę tylko zachęta do sięgnięcia po inne opracowania dotyczące czy to samej Biblioteki, czy też jej niezwykłych założycieli i przedstawicieli.

Ja sama dziś chciałabym zachęcić do zapoznania się bliżej z osobą niezwykłą, nietuzinkową, właśnie przedstawicielem tegoż rodu - hrabią Edwardem Raczyńskim. Był wszechstronnie wykształcony, jak się to mawiało: "bywały w świecie". Poprzez placówki dyplomatyczne w Kopenhadze, Genewie, trafił w końcu do Londynu. To tutaj zastała go II wojna światowa, a po jej zakończeniu pozostał w Londynie. Do kraju, ze zrozumiałych względów, wrócić nie mógł. W latach 1979-1986 sprawował urząd prezydenta RP na uchodźctwie.  Należy wspomnieć, że kiedy w pierwszym tygodniu wojny (7 września), rozgłośnia BBC rozpoczęła nadawanie w języku polskim, to on podtrzymywał na duchu naród polski, broniącą się Warszawę i prezydenta Starzyńskiego.

Był człowiekiem niezwykłym, wielkim polskim patriotą, społecznikiem. Władał płynnie ośmioma językami. Był wykładowcą i prezesem Instytutu Historycznego im. gen. Sikorskiego w Londynie. Na rzecz utworzonej przez niego Fundacji im. Raczyńskich w Poznaniu, przekazał, po konsultacji z córkami, które jego pomysł poparły, wszystkie skarby rodowe państwu polskiemu, razem z pałacem i parkiem w Rogalinie.

Do końca sprawny fizycznie i umysłowo, cierpiąc jedynie z powodu utraty wzroku, zmarł w Londynie w 1993 roku, w imponującym wieku 102 lat. Został pochowany w swoim ukochanym Rogalinie, w mauzoleum rodowym Raczyńskich.

Zachęcam gorąco do poznania bliżej historii tego Wielkiego Polaka. A można się z nią zapoznać, czytając książkę Zofii Wojtkowskiej: "Wiek ambasadora. Opowieść o życiu Edwarda Raczyńskiego". Książka wydana przez wydawnictwo "Iskry" w 2017 r. (dostępna również na Legimi). W książce można przeczytać prywatne zapiski, tutaj po raz pierwszy publikowane.

I druga propozycja, dla tych, co lubią przedstawienia teatralne, to zaproszenie do obejrzenia spektaklu:  "Ostatni hrabia. Edward Bernard Raczyński".  W główniej roli, hrabiego Edwarda Raczyńskiego, zobaczymy Olgierda Łukaszewicza, w roli studentki Ewy, która przyjeżdża do Londynu, by zebrać materiały do pracy magisterskiej o rodzie Raczyńskich wystąpiła Aleksandra Pisula, a w roli córki hrabiego, Wirydianny Rey, zobaczymy Beatę Ścibakównę.

Poniżej link do strony przedstawienia na vod.pl:


Zapraszamy do zapoznania się z historią życia naszego rodaka, patrioty, demokraty, europejczyka, hrabiego Edwarda Raczyńskiego, który tak wspaniałą spuściznę pozostawił swojemu narodowi. Zapewniam, że nie będzie to czas stracony.

Jeszcze załączam link do strony samej Biblioteki Raczyńskich, która też przygotowała na czas pozostawania w domu, różne ciekawostki i atrakcje.


#Zostańwdomu

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

"Krzysztof Ziemiec: wszystko jest po coś" recenzja książki, będąca zapisem rozmowy Miry Suchodolskiej z Krzysztofem Ziemcem. Bytom: Wydawnictwo Niecałe, 2012


Dziś chciałabym zaprezentować książkę autorstwa Miry Suchodolskiej, napisanej w formie wywiadu ze znanym polskim dziennikarzem Krzysztofem Ziemcem "Wszystko jest po coś". Dziennikarz w 2008 roku uległ ciężkiemu wypadkowi, w wyniku oblania się, wynoszoną w garnku, z mieszkania, płonącą parafiną, uległ ciężkiemu poparzeniu. Książka rozpoczyna się od opowiedzenia, jak doszło do wypadku, a następnie prowadzi czytającego przez cały późniejszy okres: ratowania życia, potwornego bólu przy tak rozległym poparzeniu powierzchni ciała, rekonwalescencji pana Krzysztofa, zmagania się z cierpieniem, słabościami, strachem o bliskich, samotnością, bo tak naprawdę, to mimo pomocy służby zdrowia i rodziny, każdy człowiek w takich chwilach musi radzić sobie sam. 

W komentarzu do książki pan Krzysztof Ziemiec pisze, co dało mu siłę do walki. A więc przede wszystkim wiara, bez której, jak mówi, nie widziałby  tej walce sensu. Dom rodzinny, wychowanie, bliscy, którzy byli przy nim w najtrudniejszych chwilach. Dziennikarz mówi: "wszystko jest po coś". W jego przypadku, jak twierdzi po to, by dać innym świadectwo. W jego walce była wiara w sens, w to, że (jako człowiek wierzący), dostał "z góry" nową listę zadań do zrobienia. Ale, oczywiście, to wszystko nie stało się z dnia na dzień, to był proces dojrzewania, wielu przemyśleń, wewnętrznych rachunków i rozliczeń.

Jako osoba, która wygrała tak trudną walkę, nie tylko o życie, stał się wzorem dla innych i uhonorowany został wieloma nagrodami. M. in. w 2012 r. odebrał Order Ecce Homo (z łac. "Oto człowiek"; polskie odznaczenie, których postępowanie dowodzi prawdziwości słów: "Człowiek, to brzmi dumnie".

Polecam tę książkę na obecne, trudne dla nas czasy, bo "wszystko jest po coś". Nie wierzymy? Ale może jednak? Może ten, tak strasznie ciężki czas choroby i strachu, możemy spożytkować: może na małe radości (dostrzeżenie budzącej się do życia przyrody, na razie z okien lub balkonów :), zatrzymanie się w ciągłym pędzie po rzeczy, które w chwili obecnej do niczego nie są nam potrzebne, przeczytanie zaległych książek, napisanie zaległych listów, pogodzenie się z tymi, z którymi się pokłóciliśmy. A może po to, by zobaczyć starszych lub samotnych ludzi w sąsiedztwie, którzy nie potrafią poradzić sobie teraz sami?

Pamiętajmy: Wszystko jest po coś.

Źródło własne

piątek, 3 kwietnia 2020

Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą - POLONIKA


Dziś chcę przekazać Państwu garść informacji o Narodowym Instytucie Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą - POLONIKA. Instytucja ta została powołana przez ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w 2017 roku. Celem POLONIKI jest zachowanie materialnych śladów kultury polskiej za granicą. Instytut chce też kształtować świadomość Polaków na temat ich dziedzictwa kulturowego. Trzy programy strategiczne, które są prowadzone przez Instytut to: Ochrona Dziedzictwa Kulturowego, Badanie tegoż Dziedzictwa i Popularyzacja Polskiego Dziedzictwa za granicą.
Link do strony głównej:
Kiedy przewiniemy stronę główną na sam dół, to prawej stronie zobaczymy zakładkę: Filmy.

Serdecznie zachęcam do obejrzenia krótkich filmów animowanych dzieci, a może dzieci obejrzą je razem z rodzicami? Są to krótkometrażowe animacje „Polo i Nika". Rodzeństwo Polo i Nika (Polo + Nika=Polonika) będąc w odwiedzinach u babci odkrywają kuferek, który zabiera ich w tajemniczą podróż tropem poloników. Polskie dzieci mają okazję poznać nie tylko najciekawsze miejsca, ale też zabytki i osoby, które tworzyły, promowały i kultywowały polską kulturę za granicą. Nieraz w bardzo odległych od naszego kraju miejscach. Animacje, jak wspomniałam, są skierowane głównie dla dzieci rozpoczynających swoją przygodę ze szkołą (klasy 1-3), ale tak naprawdę mogą być krótką lekcją historii dla każdego.
Do tej chwili możemy obejrzeć następujące filmiki:
1. Polo i Nika. Tajemnica muzeum w Rapperswilu (poznajemy muzeum polskie w Rapperswilu w Szwajcarii i jego twórców),
2. Przebudzone spojrzenia (zobaczymy katedrę ormiańską we Lwowie, którą współtworzyli polscy artyści),
3. Polo i Nika. Pałac w Dżohpurze (Bohaterowie trafiają do Indii, gdzie pomagają Stefanowi Norblinowi ukończyć obrazy, będące ozdobą pałacu maharadży).
4. Polo i Nika. Katedra ormiańska (tym razem rodzeństwo poznaje pracującego w katedrze Jana Henryka Rosena, a także konserwatora zabytków Pawła Baranowskiego, który opowiada, jak ważna jest praca konserwatorów).
Ponadto na stronie POLONIKI możemy zobaczyć też inne filmy, jak:

„Stanisław Vincenz i jego Huculszczyzna",

„Bronisław Piłsudski – od zesłańca do etnografa",

„Badania poziomu wiedzy i świadomości Polaków na temat polskiego dziedzictwa kulturowego za granicą",

„Ramayana z pałacu w Jodhpurze. Odzyskany wątek twórczości Józefa Norblina",

„Wieczny ogień".

Wszystkie, umieszczone na stronach Instytutu Poloniki filmy, mogą służyć jako pomoc naukowa i urozmaicenie szkolnych zajęć.


środa, 1 kwietnia 2020

Wojciech Korfanty i dzieje Górnego Śląska w komiksie.



                   

Dziś chciałabym zainteresować młodszych i starszych czytelników publikacją książkową wydaną już jakiś czas temu, w 2010 roku, ale dość ciekawą, zarówno ze względu na formę wydania (komiks), jak i na postać głównego bohatera, pokazanego na tle swego regionu, czyli Górnego Śląska. Mowa o komiksie "Korfanty". Komiks - uwaga - jest utrzymany w konwencji rysunków czarno-białych, co było celowym zabiegiem twórców; ma zwrócić uwagę na tę szczególną pozycję w świecie, który jest zdominowany przez przekaz obrazkowy w kolorze. Czasem, chciałoby się powiedzieć, że w ilości kolorowego przekazu gubi się treść i niejednokrotnie ważne przesłanie. 
Autorem rysunków do komiksu jest znany artysta Krzysztof Wyrzykowski oraz scenarzysta Sławomir Zajączkowski. Wcześniej obydwoje pracowali już nad komiksem historycznym: "Łupaszka" o Żołnierzu Wyklętym Jerzym Dąmbrowskim. Autorem szkicu biograficznego, który stał się podstawą scenariusza, jest historyk Ryszard Mozgol. Wydawcą jest Instytucja Kultury Ars Cameralis we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej. Treść ilustracyjna dopełniona jest rysem biograficznym i materiałem fotograficznym, dokumentującym pogrzeb Wojciecha Korfantego, który w fabule komiksu nie jest ujęty (te przyczynki do biografii bohatera pojawiły się na skrzydełkach okładki). 
Narracja komiksu jest dynamiczna. Pokazuje szybko zmieniający się świat Górnego Śląska. Rysunki pokazują ówczesną architekturę tego terenu i to też stanowi mocną stronę komiksu. 
Kiedy patrzymy na postać młodego Wojciecha Korfantego, późniejszego dyktatora III powstania śląskiego, posła do Reichstagu, wicepremiera II RP, trudno uwierzyć, że ten nienagannie ubrany, przystojny, spokojny, młody człowiek oznaczał się tak wielką charyzmą, już wówczas porywał tłumy. W końcu stał się symbolem Górnego Śląska i jego mieszkańców. 
Dla Niemców, walka Ślązaków o wyzwolenie się spod ich władzy, spod germanizacji, była sprawą wagi ogromnej. Zdawali sobie bowiem sprawę, co mogą stracić: ogromną wartość przemysłowych terenów, których zabezpieczeniem byli Niemcy, jako miejskie elity i niemiecka administracja oraz zarząd nad kopalniami i hutami. 
O tym, jaki był stosunek Niemców do samego Korfantego pisał Paweł Dubiel, jeden z działaczy plebiscytowych: 
"Niemcy pałali do Korfantego dziką nienawiścią i organizowali zamachy na jego życie, ale uznawali jego walory i żałowali, że nie mieli na Śląsku człowieka, którego mogliby mu przeciwstawić jako partnera". 

Powstaje pytanie, dlaczego postać Wojciecha Korfantego i ważny wycinek historii Górnego Śląska, zostały pokazane w formie, wciąż przez niektórych uważaną za mało poważną. Ale, badania pokazują, że forma komiksu może stanowić zupełnie inną, nienudną, interpretację historii. Zwłaszcza dla młodzieży, dla której taka forma jest atrakcyjna i łatwiejsza w przyswojeniu i zrozumieniu. Ale też, że komiks, może być początkiem zainteresowania historią, w tym wypadku śląskim bohaterem i śląskimi dziejami i zachęcić do dalszych poszukiwań lektur, czy to pod kierunkiem nauczyciela czy bibliotekarzy czy też na własną rękę. Zachęcam do zapoznania się z tą arcyciekawą pozycją i życzę, by spełniła Wasze, czytelników, oczekiwania! 
Źródło własne